Portugalia moimi oczami + ZDJĘCIA

Od 6 do 13 maja przebywałem w Portugalii - mega pięknym kraju, słynącym z piłki nożnej, fado, uroczych tramwajów i przepięknych kafli, którymi wyłożone są praktycznie wszystkie stare budynki. Zakochałem się w niej mocno - w języku, kulturze i tamtejszym podejściu do życia. Co prawda patrząc na pogodę, powinienem się troszkę wkurzyć, bo wróciłem do Polski przeziębiony, ale no nie można mieć wszystkiego. Niestety.

Portugalia - Polska - remis

Jest wiele aspektów, w których Portugalia jest podobna do Polski. Byłbym złamasem, gdybym powiedział, że mentalność Portugalczyków jest taka jak nasza, ale pod względem kibicowania w piłce nożnej tak to niestety jest. Piłka nożna to ich dobro narodowe, wszyscy ją kochają, celebrują, grają, oglądają i przeżywają. Wierni po zwycięstwie, wkurwieni po porażce. Jeśli Portugalia przegrywa, to każdy o tym wiedział, że tak będzie i ogólnie już nikt nie będzie ich oglądał. Brzmi znajomo, nie?

Pierwszą rzeczą, która pozytywnie mnie zaskoczyła, to możliwość picia alkoholu wszędzie. Nie wiem czy tyczy się to całej Portugalii, ale w Lizbonie tak jest i ja to bardzo szanuję! Dlatego też, jak na prawdziwych Polaków przystało, pierwszą rzeczą, którą trzeba było zrobić po przylocie, to wypicie piwerka w centrum, patrząc na panoramę Lizbony. Portugalia swoim podobieństwem do Polski nawiązuje również w absurdach. By przejechać na drugi brzeg ogromnej rzeki Tag, najszybciej jest to zrobić za pomocą mostu. Nic w tym dziwnego. Niestety, za przejazd  tym mostem trzeba płacić. Więc jeśli jedziesz sobie raz na jakiś czas, to nie ma problemu. Gorzej, jeśli codziennie płacisz kilka ojrosów za dojazd. Fajnie, nie?

Poruszanie się po Lizbonie

Komunikacja miejska w Lizbonie to jakaś totalna beka! Kupujesz kartonikową kartę miejską, która powinna działać na wszystkie środki transportu. Rzeczywistość zweryfikowała tę informację i okazało się, że jeśli załadowałem kartę biletem na pociąg to nie mogę pojechać metrem (mimo, że karta na metro wygląda dokładnie tak samo). Wtedy trzeba kupić kolejną kartę, i osobno ładować jednostki na metro. Ogólnie jest to tak zagmatwane, że bez sensu o tym pisać. Z resztą, po 1 w nocy z centrum Lizbony jest bardzo ciężko się wydostać, bo już nic praktycznie nie jeździ, więc Uber wchodził w grę bardzo często.

No i właśnie - Uber. W Portugalii każdy kierowca, z którym mieliśmy okazję jeździć, częstował nas cukierkami. Bardzo ciekawy zwyczaj, który nie wiem od czego zależy, ale szanuję go bardziej, niż pierdzenie kierowców w samochodach, które chyba też jest zwyczajem. Dwa razy tak się niestety zdarzyło, że kierowca walnął sobie cichacza, a żeby chyba nie pokazać po sobie, że cokolwiek się stało i że jest stabilnie, nawet nie otwierał okna, tylko klimatyzacją rozwiewał to po aucie. Takie o miłe wspomnienie!

Portugalski lifestyle

Portugalski rozkład dnia sporo się różni od naszego. Obiady je się około 21.00, a na imprezę wychodzi się o północy, ale nie od razu do klubu. Najpierw każdy idzie na typowy before, który polega na chlaniu alkoholu na ulicach z nieznajomymi po to, żeby dopiero ok. 2/3 wejść na jakiś parkiet. Znam siebie i swoje możliwości imprezowe, a mimo tego, trzy razy udało nam się zamykać klub. Portugalia sprzyja imprezowaniu ewidentnie i może ten cały system jest jakoś mocno przemyślany? Nie wiem. Wiem za to, że moja cebulacka strona bardzo płakała, gdy musiała płacić 12 ojrusów za to, żeby wejść do klubu. Na szczęście zawsze w cenie wstępu są dwa drinki, bądź piwa więc ogólnie spoko!

Portugalskie jedzenie głównie opiera się na rybach (eksportowanych z Norwegii, czym chwalą się na każdym kroku). Dlatego też, jako że zbyt wielkim fanem łososi i innych szprot nie jestem, moim ulubiony portugalskim daniem okazały się... tosty. Podawane w restauracjach tosty to jakiś sztos nad sztosami! Pyszka! Z typowych portugalskich dań, mogę jeszcze polecić ryż z kaczką i chorizo - bardzo pyszne, ale strasznie suche. Ze słodkości, pierwsze miejsce w moim serduszku zajęły przepyszne pasteis de nata - budyniowe babeczki z ciasta francuskiego, które już nawet udało mi się zrobić samemu w domu. 11/10! Miłym zaskoczeniem okazał się w ogóle McDonald. Można w nim kupić zupę, browary, a cała oferta jest jakaś taka jakby lepsza?

Taki mają klimat

Tak jak już mówiłem, pogoda w Lizbonie była bardzo słaba. Niby 20 stopni, ale wiatr gorszy od halnego. Wiadomo, ocean robi swoje więc trzeba wybrać między plażą i zapaleniem ucha, a brakiem plaży i... brakiem zapalenia ucha. Było mi smutno bo przy 22 stopniach, siedziałem w bluzie z kapturem w fajnej knajpce na plaży. Inaczej nie dało się niestety wytrzymać...

Miłym zaskoczeniem był fakt, że Portugalczycy ogarniają polską politykę. Oprócz oczywistego Wałęsy i papieża, zostaliśmy zapytani, jak nazywa się ten idiota, co ma bliźniaka, który kaput w samolocie. Po pogawędce, miły pan kazał nam zrobić rewolucję w Polsce i obalić rząd. Dowiedziałem się też kilku fajnych ciekawostek o Portugalii. Ich przepiękne "obrigado" - czyli "dziękuje", swoją historię podobno zawdzięcza Japończykom, którzy mówią "arigato".W ogóle Portugalczycy jeździli po Europie i kradli sobie różne rzeczy, które przywozili do siebie i się nimi szczycili. Pomarańcze, palmy, ryby, akwedukty i inne rzeczy, których nie dałem rady spamiętać. Nie ukradli jednak przepięknych widoków, które za każdym razem zapierały dech w piersi. Wszystko tam jest śliczne, ale chyba najbardziej w pamięci zapadły mi dwa widoki - panorama Lizbony i widok z jednego z parków na most.

Totalnie zakochałem się w Portugalii i mam nadzieję, że jeszcze nie raz ją odwiedzę!

Zdjęcia zostały wykonane telefonem Huawei P20 Pro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

INSTAGRAM

@lebio.pl