Telewizyjna prawda

   Wojtek nie znalazł żony, Kamila nie wygrała Top Model, Marietta nie chodzi codziennie w kaloszach, a Magda z Warsaw Shore nie jest całe życie pijana. To, co widzimy w telewizji to kreacja, którą bohaterzy programów przybierają albo dostają w scenariuszu. My do dzisiaj przeżywamy perypetie różnych telewizyjnych show tak, jakby były prawdziwe. Jak długo będziemy sobie jeszcze dawać wciskać ten kit i kiedy przyznamy w końcu rację zespołowi Myslowitz, że telewizja kłamie?

   Godzina 17 była porą dnia, o której nikt nie mógł zadzwonić do mojej prababci. Ewentualni goście musieli spędzić czterdzieści pięć minut sami, ponieważ w telewizji leciała "Moda na sukces". Miało to zawsze swój urok i było powodem do żartów na imprezach rodzinnych. Po odcinku wszyscy wiedzieliśmy, że Brook (Bruk) jest kobietą lekkich obyczajów, a Ridge (Ridż) i Bridget (Bridżet) mają tak posrane stosunki, że już nie wiadomo czy są rodzeństwem, kochankami, a może on jest jej ojcem? I jak tak można? Jak on może to znosić, a ona taka być? Wariatka, nienormalna, kto tak się zachowuje? Emocje brały górę, a serial był powodem do ostrej dyskusji. Dziś każdy z nas ma swój program, który ogląda z zapartym tchem, a potem przeżywa losy bohaterów. Mam nadzieję jednak, że w inny sposób...

      Rozumiem jeszcze ludzi starszych, którzy nie potrafili do końca zaakceptować faktu, że ktoś z czarnego pudła do nich mówi, a jakieś obce małżeństwo nie wstydzi się rozwiązywać swoich problemów na oczach wszystkich domowników. Jest jednak coś niezmiernie denerwującego, kiedy oglądam telewizję z moją mamą, a ona zaczyna przeżywać "Dlaczego Ja" i opowiadać potem, jak to jakaś laska zdradziła męża i go okradła, a on ją znalazł i zaczął więzić. Jeszcze gorzej jest wtedy, kiedy dzwoni do mnie z zapytaniem gdzie jestem, bo właśnie na polsacie pokazali, że młody chłopak wyszedł z domu i go zabili. 

     Pamiętacie akcję "Przygarnij Kropka"  na TVNie, polegającą na naświetlaniu obiektów przypominających magnesy o konkretnej godzinie, w konkretnym punkcie na telewizorze? (jeśli nie, to klikajcie tu: kropek). Potem takiego stworka wysyłało się do siedziby TVNu, lub wrzucało do specjalnych pojemników rozmieszczonych w siedzibach partnerów akcji, np.w McDonaldach czy na stacjach Shell. Można było wygrać samochody, niezły hajs itp. Cały konkurs był sprytnym chwytem marketingowym, zwiększającym oglądanie reklam, które w czasie "naświetlania" trwały dłużej niż zazwyczaj. I oczywiście nie można było przełączyć na inny kanał, no bo co jak się źle naświetli i nam nie przyjmą?

   My w to wierzyliśmy. Dzisiaj, gdy rozwój technologiczny i świadomość ludzi jest większa, wydaje mi się, że byłoby ciężko. I wtedy moja mama psuje mi całe spojrzenie na to, jak postrzegamy telewizję. Im bardziej szokująco, śmiesznie, ciekawie tym więsza oglądalność i kasa z tego dla telewizji. To dlatego program "Rolnik szuka żony" ma być żałosny, bo gdy go oglądamy, miziamy swoje ego. No bo myślimy "Japierdole, co za debile" i pocieszamy się, że nasze życie nie wygląda aż tak źle. W mediach uważają, że społeczeństwo jest głupie, więc serwują nam programy typu "Dlaczego Ja", "Pamiętniki z Wakacji" czy "Szkoła". Mają być szokujące, a zarazem realistycznie pokazywać życie zwykłego Kowalskiego. "Top model" czy inne programy typu talent show mają napisany scenariusz od początku do końca. Oznacza to mniej więcej tyle, że Ty siedzisz i rozemocjonowany oglądasz finał Masterchefa Juniora, a reżyser programu już od dawna wie kto wygra, kto odpadnie, i w którym odcinku. 

    Telewizja kłamie, ale ciągle jest najpopularniejszym medium z którego korzystamy. Róbmy to świadomie. Nie bierzmy wszystkiego, co telewizja nam serwuje, do siebie. Trzeba zawsze zrobić selekcję i spojrzeć na to pod innym kątem. Można też porozmawiać z kimś z branży, kto wie jak to wygląda od drugiej strony. Seriale nie odzwierciadlają rzeczywistości. Pokażmy, że nasze społeczeństwo nie jest głupie!

1 komentarz:

  1. Masz niesamowicie przyjemny styl pisania. Czytałam z zaciekawieniem. Oglądałam coraz mniej telewizji, preferuję non stop te same filmy. Maniakalizm. Przyznam, że przerost formy nad treścią i ciągłe powtarzanie doprowadził do tego, że nawet moja sympatia do np. Dr House'a została zgładzona.

    OdpowiedzUsuń

INSTAGRAM

@lebio.pl