McDonald rozdaje gratisy stałym klientom!

      "Każdy zna kogoś, kto dużo je i dalej jest chudy". Zazwyczaj, gdy padało to zdanie, przywoływano od razu mnie jako przykład. I to nie tak, że mnie to bolało. Kocham jeść! Ba, uważam, że to jedna z najfajniejszych czynności, jakie człowiek może wykonywać. I wszystko byłoby okej, gdyby nie kilka miesięcy regularnego jedzenia w popularnym "maku"...

       Był piękny, marcowy dzień. Wiosna powoli budziła przyrodę do życia. Ptaki rozgrzewały swoje gardełka, by przez kolejne miesiące mogły dawać popis swoich umiejętności. Słońce leciutko przygrzewało mi w twarz, a po palcach ściekał mi olej z frytek. Wszytko wydawało się takie piękne!

      Nigdy nie dbałem specjalnie o to, jak się odżywiam. Jadłem to, na co miałem ochotę. Co prawda zawsze chciałem trochę przybrać, bo nie czułem się okej z moim kościstym wszystkim, ale próbowałem ze dwa razy i obydwie próby zakończyły się fiaskiem. Siłownia też nie pomogła. Z resztą... To chyba nie moja bajka. Nigdy nie miałem problemu z tym, że coś mi gdzieś się wylewa lub wystaje (oprócz kości oczywiście).

       Do czasu. Każdy ma swoją wizję własnego wyglądu i zna swoje ciało na pamięć. Z tego co ja pamiętam, nigdy nie miałem na brzuchu żadnej fałdy! Czy ktoś mi wyjaśni, skąd ona się nagle wzięła!? W sumie... dobrze wiem skąd. Mc Donald dał mi ją w gratisie.

       Patrząc kilka miesięcy wstecz, zdałem sobie sprawę, że moje obiady, śniadania, kolacje najczęściej odbywały się głównie w "restauracji pod złotymi łukami". Codziennie coś tam jadłem. W pewnym momencie zacząłem dostawać pytania na snapie:"Jak ty to robisz, że ciągle jesz fastfoody i nie tyjesz?" - wtedy popatrzyłem na mój brzuch i ze smutkiem odpisałem - "Już tyję!". Jesteś tym, co jesz w końcu nabrało prawdziwego znaczenia. Bo o ile nie jestem chodzącym cheeseburgerem, o tyle mój maciek jest dobrze zrolowanym McWrapem z bekonem.

      Trzeba było coś przedsięwziąć. Z trudem odstawiłem kolejne wizyty w maku, mimo, że początkowo bardzo ciężko było mi się przyzwyczaić, że w drodze na uczelnie nie zatrzymuję się na "dwa razy 2forU". Teraz jest już okej. Nie zamierzam być hipokrytą, który namawia ludzi do zdrowego odżywiania, bo macie prawo jeść to co chcecie. Tylko czy jest sens? McDonald wygrał przecież sprawę z kobietą, która posądziła ich o znalezienie ości w FishMacu, bo jak udowodnili - w tej kanapce nie ma w ogóle ryby. To powinno dać do myślenia. Z resztą, potem trzeba to wszystko zrzucać, ćwiczyć czy coś. A komu się chce? Od czasu do czasu wpaść na zestaw do maka to nie grzech, ale codziennie to już trochę lipa, bo z własnego doświadczenia wiem, że bardzo łatwo jest się wciągnąć, a szkoda na to kasy i zdrowia. No chyba że wpadasz na sałatkę i "dajet kołk", to easy, możesz jeść tam codziennie!

2 komentarze:

  1. Ty z fałdką na brzuchu - nie umiem sobie tego wyobrazić przecież Ty jesteś Tap Madl :-) Ale zgadam się z Tobą - Mc w porządku, ale raz na jakiś czas :-)

    OdpowiedzUsuń

INSTAGRAM

@lebio.pl