Smutne te lotniska


   Nigdy w życiu nie leciałem samolotem. Po pierwsze - nie miałem okazji, po drugie - boję się tego niemiłosiernie. To chyba jedyny środek transportu, z którego nie masz żadnej szansy ucieczki. W każdym razie przez to, że nigdy nie podróżowałem liniami lotniczymi, a lotniska samolotów pasażerskich widziałem tylko z samochodu, odwożąc przyjaciółkę do Pyrzowic przeżyłem szok.

    Kulturalnie przypatrywałem się kolejnym ludziom, którzy w różny sposób żegnali swoich bliskich.
Gówno prawda.
    Patrzyłem na nich jak największy stocker, który najchętniej wszedłby między nich, żeby widzieć ich emocje jeszcze lepiej. Ludzie są całkiem interesujący, nie tylko na zdjęciach (tak jak wcześniej uważałem).

    W pamięci utkwiły mi trzy sytuacje, które pozamiatały mną dość konkretnie i jedna, która zafundowała mi uśmiech. Dla wszystkich, którzy widzieli te "lotniskowe" historie, będzie to pewnie równie żałosne, jak doniesienia, że tyłek Kim Kardashian jest jak najbardziej naturalny, ale "I deal with it".

    Taka sytuacja. Starsze małżeństwo żegna młodą kobietę. Prawdopodobnie to jej rodzice. Dziewczyna uśmiechnięta, żegna się z rodzicami. Na jej twarzy widać radość. Pewnie leci tam, gdzie czuje, że jest jej miejsce. Rodzice ukradkiem ocierają łzy, matka szepcze swojej córeczce ostatnie słowa do ucha. Pewnie dokładnie te same, które Tobie mama również mówi za każdym razem jak gdzieś wyjeżdżasz. Z drugiej strony, na pewno cieszą się, że spełnia swoje marzenia i jest szczęśliwa, więc to takie szczęście w nieszczęściu.

    Pośród tych smutnych osób, moją uwagę przykuł ok. 30 letni mężczyzna, ubrany elegancko w garnitur i długi płaszcz do ziemi. Ciągle uśmiechał się, gdy patrzył w ekran telefonu. Nigdy nie dowiem się, czy to przez mem z kotami, czy przez to, że właśnie napisał swojej żonie, że za dwie godziny będzie już na miejscu. Jednak stawiam na to drugie.

     Była też pewna para. Najsłodsza para na świecie, która droczyła się ze sobą w dość śmieszny sposób. Mężczyzna chował się za filarem i udawał, że nie chce się pożegnać ze swoją ukochaną. Ona w iście hollywoodzkim stylu, chciała go złapać i przytulić. Ostatecznie znaleźli się w gorącym, ostatnim uścisku, zwieńczonym milionami pocałunków. Tak, jak gdyby jutro miało nie nadejść.

    Najbardziej jednak rozczuliło mnie pewne małżeństwo. Może to przez to, że dużo sobie dopowiedziałem do ich historii, ale łzy w oczach były. I to nie tylko ich, ale również w moich. Stali razem do samych bramek. Zdecydowanie nie chciał, żeby wylatywała. Całował ją, z każdym pocałunkiem coraz czulej. W jego oczach było widać strach, że każdy następny dotyk, to ten ostatni. Odprowadzając ją za bramkami już tylko wzrokiem, pokazał jej ręką "zadzwoń do mnie", ale ona akurat się odwróciła. Ocierając łzy, odwrócił się i krokiem skrzywdzonego skierował się do wyjścia.

   Jak widać, lotnisko jest pełne kontrastowych uczuć. To tutaj radość przeplata się ze smutkiem i nieszczęściem, to tutaj kończą się pewne etapy w życiu i to tutaj, po przejściu za bramki, nie ma już odwrotu. Ktoś miał jednak rację z tym, że lotniska widziały więcej szczerych pocałunków niż ołtarze kościołów.

fot. Zuza Malina (www.foto-framboos.pl)

1 komentarz:

  1. A ja myślę, że to jednak mem z kotem. Może ten mężczyzna też boi się latać i potrzebował porcji śmiechu przed wylotem?

    OdpowiedzUsuń

INSTAGRAM

@lebio.pl